...użytkownikach"
(jeden EMERYT , a drugi BELFER ze stażem)
którym palma na tyle na starość odbiła, że postanowili urządzić zamknięcie sezonu nie mniej, ni więcej…… 1 grudnia!!! A może jednym strzałem ubić dwa zające – jednocześnie otworzyć zimowy?!... Wszak wokół zima już pokazuje swe pazurki – Moskwa sparaliżowana przez śniegi, podobnie jak i Francja z Niemcami…. Ba! Nawet Hiszpanie zabrali się za odśnieżanie! A u nas względnie cieplutko, w lodówce kisną z nudów białe i pinka, zatem krótka piątkowa narada u Estrada i w sobotę ciut świt – wyruszamy…
żegnani pełnym politowania i współczucia wzrokiem Estradowej małżonki - Ireny…
Ja – raczej na lekko, a Marian objuczony pokaźnym plecaczkiem z niewiadomą na razie zawartością. Jak się później okazało – bardzo, ale to bardzo niezbędną! Pogoda jako tako się trzyma, koło zera. Estradę sobie odpuszczamy, bo tam tylko przepływanka wchodzi w rachubę i lądujemy przy pobliskiej Końskiej Jamie.
Do zaserwowania mamy wspomniane białe i pinkę
Przytulnie nie jest, ale mężnie stawiamy czoła lodowatym podmuchom i nasze „półgruntówki” na podpórkach.
Niestety – brań zero, a na pierwszy ukłon zimy nie musimy długo czekać…
Ciągle sypie bez żadnych oznak przejaśnienia…
Po niespełna godzince Marian rzuca hasło do odwrotu na Estradę, powtarzając regularnie, że „jest zimno”…. Czyżby to było hasło do poszukania w torbach jakiegoś „prundu” do herbatki. Może i tak, ale na początek przydałby się jakiś ogienek…. Tylko że po kilku deszczowych dniach i tej śnieżycy….. Jednak Marian mówi – „spoko” i kieruje się do swego plecaka
…i wreszcie triumfalne „ta-dam!”
No, to całkiem zmienia postać rzeczy! Wnet aromatyczny dymek zaczyna miło łechtać nasze sznoble i wyciskać łezkę z oczu….
pMożna już sobie pozwolić na łyczek z termosa i nie tylko…
Pojawiły się pierwsze płomyki, zatem na zaimprowizowane z łozy rożny wędrują naszykowane przez zapobiegliwą Irenę kurze pośladeczki
Na trawienie też chyba coś się należy
W sumie – mamy kwintesencję wyprawy… Żyć – nie umierać!
A zima, widząc, że mamy ją głęboko, ze zdwojoną siłą próbuję nakłonić nas do zrejterowania
A nam to wisi..
Rozochocony Marian próbuje nawet „przepływankować”…
Ja już sobie odpuszczam…
Widząc nasze dobre humory – aura też się ustatkowuje
Pstrykamy całkiem nie grudniowe fotki…
A Estrad wciąż kręci kręciołem…
A Kliwo wciąż pstryka…
Widząc taką zieleń w grudniu, mimowolnie myślami wybiegam w wytęsknioną WIOSNĘ…
Grudniowe dni są niestety zbyt krótkie…, jeszcze jedna fotka…
Jeszcze jedno spławienie zestawu…. i pora się żegnać z Wilią i Estradą do wiosny….
Tym bardziej po takim oto „sygnale” do odwrotu
A jako że mamy już faktycznie okres przedświąteczny, to pozwoliliśmy sobie z Marianem być pierwszymi, którzy na naszej kochanej stronce złożą życzenia….
Marian – znad Wilii
i ja……z Wilii
P.S. Pewnie zanudzamy Was takimi „szablonowymi” i bezrybnymi pseudorelacjami?... Na pocieszenie mogę tylko dodać, że to już ostatnia w tym roku…
Dwaj tacy podwilniacy
Estrad – Marian Dzwinel
Kliwo – Wojciech Klimaszewski
Komentarze
Patrząc po fotkach to takie znajome niektóre miejsca ;) ;) ;).
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.