Trzeba tylko umiejętnie zmodyfikować zestaw. Zacznijmy od tego, że „tradycyjne” ciężarki gruntowe, koszyczki, sprężyny, czy telewizorki odpadają ze względu na bardzo miękkie dno. A gdyby tak... zamiast typowego obciążenia gruntówki zastosować trzy, albo cztery śruciny? To dobry pomysł, szczególnie jeśli w naszym łowisku nie ma miejsc z chociaż ciut twardszym dnem.
Składamy zestaw z najlepiej długiego wędziska, aby podczas holu umiejętnie omijać zawady w postaci roślin. Ja poleciłbym leciutki, długi na 3,6m pickerek, c.w. do 20 g (mimo, że obciążenie nie waży często nawet 4 g, to potrzebny nam jest podczas holu pewien zapas siły). Dalej kołowrotek, raczej niezbyt duży, oczywiście wybierzcie ten, do którego macie zaufanie. Ważne, aby hamulca nie ustawić zbyt luźno (czemu? bo lin czując opór pójdzie w takie zielsko, że... już go stamtąd nie wyciągniecie). Żyłka mocna od 0,16 do nawet 0,24 (w zależności od warunków jakie panują na łowisku: dużo zaczepów, duże ryby = gruba żyłka...).
Przypon o dwa oczka cieńszy od linki głównej, długi na ok. 30cm. Na żyłce przed przyponem zaciskamy kilka śrucin, jeśli dno jest bardzo miękkie to całe obciążenie powinno mieć ok. 1 do 3 g , jeśli „dosyć” twarde to możemy użyć nawet do 8 g ołowiu (jeśli nasze łowisko znajduje się ponad 20 m od brzegu i nie jest głębsze niż 3 m to warto zastosować kulę wodną zamiast śrucin. Wypełniamy ją wodą z łowiska, tak aby tonęła. Haczyk najczęściej czarny (kolor dna) w rozmiarach 16-6. Do czego przyda się malutki haczyk nr16? Już wyjaśniam, podczas słabego żerowania nałożymy na to „maleństwo” kilka ochotek.
Jako przynęty stosuję: czerwone robaki, rosówki, białe robaki, pinki, larwy ochotki, pszenicę gotowaną, kukurydzę, kostkę ziemniaczka, najróżniejsze ciasta i malutkie kulki proteinowe. To jaką przynętę zastosuje, zależy od upodobań linów w łowisku. Najpraktyczniej (kiedy łowimy na nieznanej wodzie) zasięgnąć języka od miejscowych wędkarzy (już nieraz zdarzało się, że liny ignorowały moje białe robaczki na haczyku, a zajadały się... makaronem).
Dobrze jest jeśli przez cały tydzień przed łowieniem nasze łowisko zanęcać będziemy przynętą, na którą zamierzamy łowić. Ważne, aby nęcić o stałej godzinie, przyzwyczaić je do pory żerowania. Zanęty proponuję wrzucać nie więcej niż 4-6 garści (po to aby linów nie przekarmiać). Ostatniego dnia przed połowem warto zanęty wsypać tyle, żeby rybki odczuły wyraźny niedosyt. W dzień połowu zanęty nie wrzucam w ogóle.
Mój zestaw zarzucam w sam środek łowiska zwykle na nie więcej niż 15 m, w oczko pomiędzy roślinami. Łowiąc liny używam tylko 1 wędki, siedzę przy niej cały czas. Wędzisko odkładam na podpórki, tak aby było ustawione pod kątem 45 stopni. Na branie nie trzeba zwykle czekać dłużej niż 30-45- minut, jeśli jednak nic się nie dzieje , to warto poeksperymentować (np. zmienić przynętę). Kiedy już zatniemy lina, trzeba zastosować od razu całą moc naszego zestawu, aby nie pozwolić mu na ucieczkę w kłącza roślin.
Kiedy już lin będzie na brzegu warto mu zrobić parę fotek i wypuścić. Wypuszczamy rybę co najmniej 20 m od miejsca połowu, aby nie narobiła niepotrzebnego zamieszania na łowisku.
Dobra linowa miejscówka to skarb, dlatego jeśli znajdziecie płytki, mulisty, zarośnięty stawik, to trafiliście w 10. Nawet jeśli nie złowicie lina, to waszym przyłowem może być np piękna wzdręga, karaś albo karp. Życzę wszystkim połamania kija na rekordowym linie!
Piotr Madura *P_I_OT_R_E_K*
Komentarze
No i ta bĄbka... :eek
Ja do ultralajta i malusich gumek używam żyłki 0,18 mm. W takich właśnie miejscach. Okoń 25 cm jest już bardzo trudny do wyjęcia nawet na najlepszej, świeżej żyłce. Bo się go wyciąga z kępą zielska.
Miarowy lin walczy zdecydowanie mocniej. W zielsku, na takim zestawie, jest nie do wyjęcia. A już na pewno nie zestawie pickerowym i z takiej odległości.
Nie bierz do siebie wymowy komentarzy, a raczej koncentruj się na płynących radach i wyciągaj wnioski. Fajnie, że piszesz takie artykuły, a w sprawie ortografii... zdawaj się chociaż na sprawdzanie pisowni w edytorze. Piszesz w Wordzie, więc nie będziesz miał z tym problemów. Ja po wlaczeniu modułu ortograficznego na Twoim tekście mam sporo czerwonych podkresleń, wystarczy to poprawić i będzie dobrze.
Co do wędzisk o których wspomniał zed to ma w tym trochę racji, ale wędzisko to wygoda dla wędkarza, to coś co nam pasuje a nie rybom. Nawet najlepsze wędzisko nie daje pewności wycholowania ryby, potrzeba jeszcze doświadczenia. Lin prostuje liny. lin to nie leszczyk nawet ten około 1 kg. Kiedyś dowiązywałem do orzyponu kawałek trzciny ale przypon i tak był długi.
Zaś co do łowienia linów \"szczytówkowymi\" metodami, od lat z przyjemnością poławiam te ryby przy pomocy swing tipa. Ta metoda jest stworzona do połowu tych ryb. Przy łowieniu na dystansie do 15 m, jako obciążenia stosuję wianuszek śrucin na bocznym troku, które faktycznie nie zapadają się w mule i świetnie zdają egzamin na dnie zarośniętym. Jednak przy tym zestawie ważny jest jeden szczegół. Zestaw musi opadać w wodzie na napiętej żyłce. Tylko wtedy się nie plącze i nie zapada. Przed łowieniem nęcę kulami. Przy łowieniu w odległości 15-25 m używam niewielkich sprężyn zanętowych nawiniętych na długiej rurce antysplątaniowej. To jedyny przypadek kiedy używam rurek. Do tego krótki przypon dł. 10 cm. Taki zestaw - jeśli opada na napiętej lince, także nie grzęźnie i pozwala na oszczędne nęcenie. Ważna jednak jest spoistość zanęty w sprężynie, która powinna wypaść ze sprężyny przy uderzeniu o wodę. Aby uzyskać taki efekt, zanęta powinna być bardzo drobno zmielona i zawierać dużo składników pracujących. Niezbędne jest także oszczędne nawilżanie i dokładne przetarcie mieszanki przez drobne sito.
Kanał RSS z komentarzami do tego postu.